Krótka relacja z OWM
Chciałbym wszystkim Wam serdecznie podziękować za wsparcie i gratulacje.

Dziękuję mojej ekipie technicznej, że poświęcili niedzielę aby mnie wspierać na trasie maratonu

WIELKIE

Maciu56 oraz Kasi za full service w stolicy. Za nocleg, przepyszne spagetti

i za taxi po Warszawie
OWM 2014 dzień pierwszy (12/04/2014)
Rano o godz. 06,00 wyjechałem Polskim Busem z Poznania (koszt podróży 1 zł

) W Warszawie przed Hotelem Polonia Palace odprawa ekipy technicznej, zabezpieczającej trasę maratonu. Rozdanie pakietów na poszczególne punkty. U Maciu 56 i Kasi jem śniadanie a potem przepyszne spagetti. Wyruszam na starówkę gdzie ma się odbyć Marszobieg charytatywny. Monti z koleżanką już czekały na mnie. Obie deklarowały że nie biegają, a przebiegły cały dystans 4,6km Brawo dziewczyny

Spokojnie mogły by startować na "dyszkę". Czasami wręcz musiałem je gonić, bo rwały do przodu jak młode łanie

W marszobiegu uczestniczyła też kohorta Spartan. Biegają w strojach tych dzielnych wojowników, aby wspomagać dzieci. Teraz zbierają na dogoterapię
http://spartaniedzieciom.org/ Meta była w tym samym miejscu, gdzie następnego dnia był finisz maratonu. Można było poczuć te emocje

Żegnam się z dziewczynami i pędzę na stadion narodowy, gdzie Biedronka przygotowała Pasta Party czyli wcinanie makaronu

Ku mojemu zaskoczeniu było dobre. Zazwyczaj jest to rozgotowana klucha, a tu był al'dente

Nie taka Biedronka zła, jak o niej opowiadają

Potem to już powrót na chatę i spać.
OWM 2014 dzień drugi (13/04/2014)
Rano przygotowania do maratonu. Wypisanie odwrotu nr startowego (informacje o gr krwi, kogo zawiadomić w razie W itp.) Smarowanie wazeliną pisanek i ud oraz obklejanie plastrami cycków

Założona koszulka ze skrzydłami KCM-u i dawaj kierunek- Stadion Narodowy. Ustawiłem się w swojej strefie czasowej czyli 4:30-4:35 obok pacemakerów (biegacze z przyczepionymi balonikami na których jest napisany czas na jaki biegną. Trzymając się ich na pewno dobiegnie się w tym czasie. Biegną cała trasę w równym tempie. Poza tym cały czas motywują

" czy jest moc?" "JEST", "czy jest siła?" "JEST" "to biegniemy dalej

")Początek trasy super, lekko się biegnie. Muszę pilnować nóg bo za bardzo wyrywają się do przodu

Trzeba mieć cały czas na uwadze że to jednak 42,195 km. Za 5km zaczynam wyprzedzać baloniki na 4:30. Przed 10 km spotykam Oleńkę i Arcona. Z daleka ich widzę jak machają do mnie tabliczką. U Arcona wymieniam butelkę na pełną, u Oleńki odbieram odpakowane już batoniki. Jest MOC biegniemy dalej

Po drodze wyprzedam baloniki na 4:15

Para w nogach jest, że lecę jak na skrzydłach

Dobiegam do Ursynowa, tam powinna czekać Monti. Biegnę, rozglądam się, ale nigdzie nie widzę aby ktoś machał tabliczką z nickiem

W końcu ją widzę jak gada z Biedroną przez telefon

Krzyczę że żele, batoniki, napój. W końcu mnie zauważa i musi mnie gonić. Przekazanie pakietu, wygląda jak przekazanie pałeczki w sztafecie

Po drodze gadam z innym biegaczem. Mówi mi że baloniki na 4:15 są daleko za nami. Chciałem dobiec na 4:30 a tu się kroi zdecydowanie lepszy wynik. to się podpaliłem i dalej dzida. I w końcu przyszedł 25km

I masakra

Nie wiem co się stało

Nagle jak by mi ktoś akumulator wyłączył

Nogi nie były jakoś specjalnie betonem obłożone, głowa też chciała lecieć dalej do przodu, ale . . . nie mogłem, po prostu nie mogłem

A więc to była ta słynna ściana o której tyle razy czytałem, słyszałem

Dziwne uczucie. Wszytko Ci mówi, usiądź, odpocznij, przejdź do marszu, po co, na co, się tak męczyć. Wymaga to niesamowitej wręcz walki psychicznej. Kto tego nie przeżył, nie zrozumie. Wiedziałem że jak przejdę do marszu, to już nie zmuszę się do biegu. Nogi szybko stygną i drętwieją. Dobiegam do pkt.3 Tam już czeka Maciu56 z rodziną. Wszyscy w kaskach

i z dużą tablicą. trudno byłoby ich nie zauważyć

Biorę tylko żele energetyczne, nie mam siły już dźwigać butelki. Do Foxa jak dobiegam, to już nie wiem jak się nazywam. Próbuję coś do niego powiedzieć ale nie mam siły, więc macham tylko ręką. K****a gdzie ten stadion

Mijają mnie pacemakerzy z balonikami na 4:30. Załamka

Wbiegam na Most Świętokrzyski, widzę już stadion a nie wiem czy dam radę tam dobiec. Ostatni kilometr, padam na pysk

już nie mogę !!! Gdzie ta meta

? Nie dam rady

JA NIE DAM RADY ? Leję się po pysku, po udach aby trochę puściły i dzida. Jestem z KCM-u

Drę się jak dzikie zwierzę ,aby wykrzesać trochę adrenaliny. Kibice skupieni wokół mety cudownie dopingują

Ostatnie metry . . .
META Ja pierdolę - NIGDY WIĘCEJ !!!

Okrywają mnie kocem termicznym, wieszam się na barierkach aby dojść do siebie. Wieszają medal. To po ten kawałek żelastwa leciałem tyle kilometrów. Składam swe zwłoki na leżaku. Czekam na swoją kolejkę do masażu. W międzyczasie wchodzę do basenu. Bałtyk w porównaniu do wody w basenie, to morza Karaibskie. Okazało się że w basenie pływało pełno wrzuconego lodu. Wytrzymałem z 2min. tej krioterapii

Moja pora na masaż. Facet zaczyna masować mi łydkę w którą złapał mnie skurcz na ok. 26km i do końca nie puścił. Za chwilę dołączyła do niego koleżanka. Pomimo tego, że facet fajnie, mocno, mnie masował, to jednak druga noga masowana przez jedwabiste dłonie jego koleżanki, była szczęśliwsza

Po masażu jeszcze, realizacja bonu żywnościowego czyli pierwsza w tym roku kiełbaska z grilla

Czas do domu. Maciu56 z Kasią zawożą mnie na autobus. Prawie cały zapakowany maratończykami. Cześć chodzi na sztywnych nogach. Dziewczyna skacze na jednej nodze, na drugiej nie ma buta - kontuzja. Pamiętajcie sport to zdrowie
Na koniec taka rada: Jeśli komuś zamarzy się przebiegnięcie maratonu, niech usiądzie , pomyśli, jak nie przejdzie ta myśl, to jeszcze łeb pod kran.
no i foty
https://plus.google.com/photos/10775898 ... 8798538561 (pisać czy działa) Potem będą jeszcze zdjęcia i filmy od organizatora, z trasy biegu.