Dzisiaj "nadejszła wiekopomna chwila".
Wymieniłem płyn hamulcowy przypominający kolorem "siki Weroniki"
Wytrzymał niecałe 3 lata w tylnym zacisku, ponieważ majstry co skręcały moto nie dały smaru do łoża pływającego, ale po kolei .....
Korozja na jednym łożu i przy hamowaniu zacisk stanął i nie odpuścił.. Zablokował się na tyle że nie uniemożliwiał kontynuowania jazdy - był lekko zaciśnięty.
Wyczyściłem bieżnie, przesmarowałem i działał - jakotako ....
Po 2-3 hamowaniu łapał na stałe i odpuszczał po postoju 5min..
Jeździłem tydzień bez używania tylnego hamulca (czasu brak na ponowne rozbieranie i ogarnięcie tematu bo tak harmonogram dnia zapełniony), aż pod robotą stał na słońcu ponad 3h temperatura +30 z kawałkiem, siadam a hamulec trzyma ...
Uznałem, że po pierwszej jeździe 8km z trzymającym hamulcem zagotowałem płyn, a ten stracił swoje właściwości dodatkowo przez to się zapowietrzając (przy spuszczaniu płynu poszły 3 bombelki)..
Boso, ale w ostrogach