Spotkanie było fajne, prędkości przejazdowe z sobotniej wycieczki ... stały się nowym doświadczeniem a te #@$#%^ komary serdecznie plugawię.
Odrobinkę sierść mi zmarzła już przy dojeździe, od Redy cokolwiek na wyczucie jechałem a zagrzebanie się w śpiwór okazało się niewątpliwą przyjemnością. Pobudka o 4 nad ranem okazała się być nieco mniejszą frajdą gdy zabłąkany patrol w osobie Zmotoryzowanych Bardzo Służbistych Panów Policjantów bardzo brutalnie wytącił mię był z sennych marzeń o golonce z chrzanem
Tak czy siak rozstaliśmy się jak przyjaciele, jednak Panowie Policjanci chyba nie do końca uwierzyli w moją trzeźwość, zdrowy rozsądek i wszystkie klepki w głowie ale to nic - i tak widziałem w ich oczach szacun jak byk*
Rybę w Gdyni pożarłem, zasłużyła sobie i tak oto po kilkugodzinnej jeździe stanąłem docelowo w Kutnie by regenerować siły.
Poniżej widok na Zatokę z jakiegoś parkingu, zapomniałem nazwy durny ja.

* ten szacun równie dobrz mógł być źle odczytanym współczuciem dla chorego na głowę lecz jednoznacznego rozwiania wątpliwości już chyba nie poznam
pzdr
kjujik
, no właśnie jawosy co tam z wami się porobiło że tak szybko uciekliście? miejscowa potupajka też fajnie wypaliła, w końcu rozruszaliśmy tamte towarzystwo tubylców, pomimo że Luk@ nie dał rady się wkręcić za tamtego Dj-a to muza była ok, oby następne spotkanie też było w tak doborowym towarzystwie.

No ale kompanija była przednia. Cały przebieg wyskoczył 1240km. Za Częstochową wpadłem w taką falę zimna, że zęby mi zaczęły dzwonić, było tak zimno, że nie chciało mi się nawet stawać na stacji by zatankować bo bym już chyba nie wsiadł ponownie. Rezerwa na szczęście zadziałała i dojechałem na oparach. Do tego spaliły mi się długie i musiałem ślepkać zamiast 35/35 było 35/0W. Oświetlenie głównego zegara też padło i jeszcze mi jakieś ptaszysko narobiło na kufer. Pod domem przy próbie zejścia z moto zwirował mi świat ale opanowałem pion i Jelonek też a o moim zadku z gigantycznym mrowiskiem nawet nie wspomnę. Na drodze pod koniec miałem już zwidy i widziałem rzeczy, których nie było, a najgorsze, że z tego zimna skurczyły mi się orzeszki ;). Jak dojdę do siebie to się odezwę.