No i byłem w Małej

przejechane 328km
Wstałem o szóstej a tu na termometrze tylko 3+ ale zanim się wygramoliłem było już całe 5+. Na początku jechało się całkiem nieźle, było nawet odrobinę cieplej niż tydzień temu w drodze do Częstochowej ale wraz ze wschodzącym słońcem zerwał się wiatr prosto w twarz. Przewiało mnie na wylot, zmarzłem okrutnie ale przynajmniej w drodze powrotnej wiaterek był w plecy i było cieplutko.
Do Małej dojechałem w okolicach 10-tej i tam odnalazł mnie Marccoja.
Msza była na poziomie i była zarazem Mszą ślubną pary motocyklowej. Dwa motocykle przy ołtarzu i obok Państwo Młodzi. Ksiądz sypał kawałami z rękawa i mówił do motocyklistów jaki i do młodych. W Częstochowie brakowało tego by ksiądz mówił strikte do motocyklistów a nie jak co dzień do tych samych parafian. W Małej księża na Mszę przyjechali motocyklami i była to Msza odprawiana przez motocyklistów dla motocyklistów. Warto było pojechać i się trochę podbudować na duchu.
Niestety czas mnie gonił i musiałem szybko wracać do domu, żal było wyjeżdzać bo było co oglądać a i do jedzenia były smakołyki (Nocek by nie głodował).
Na paradzie też mnie nie było to nie wiem jak dalej przebiegała impreza.
Marccoja dotrzymał mi towarzystwa w drodze powrotnej, we dwójkę zawsze raźniej
Dzięki za wspólne śmiganie.
Ci co nie byli niech żałują

P.S.
Fotki w moim Chomiku-- Pon Kwi 27, 2009 10:46 am --
jacek pisze:...a tak nawiasem móweiąc gzie lezy ta Mala i czy to jest peła nazwa bo nie moge tego znalezć
Toś się chłopie obudził rychło w czas
