WWS II

Tu zamieszczamy wszelkie informacje o imprezach motocyklowych.
moderatorzy: Mlynaszz, Luca

WWS II

Postautor: dorplas dodano: 26 sie 2009, 16:48

z nudów wyznaczyłem przykładową trasę żeby nie zapomnieć o pierwszym planowanym wypadzie po Czarnogórze,
trasa mniejsza jak do Włoch bo ok 4500km czyli tyle co do Czarnogóry :))
i cała trasa będzie w Unii tak wiec bez paszportów czy jakiś zakazów itp :)

http://maps.google.pl/maps?f=d&source=s ... 513672&z=4
----------------------------------------------------------------------------------
Myśl Za Dużo! a stworzysz problem, którego wcześniej nie było!
Awatar użytkownika
dorplas
Zarząd KCM
 
Posty: 1540
Rejestracja: 28 wrz 2008, 17:35
Lokalizacja: Chojnice GCH .....
Motocykl: NIGHTHAWK 750S
Płeć: mężczyzna
Komunikator: GG 827772
Wiek: 46

WWS II

Postautor: Grzeno dodano: 26 sie 2009, 21:16

już Zaczynasz kombinować jeszcze mi silnik nie ostygł po ostatniej a Ty co !!!
Charlej Chininson/V-Stromx2/VN-900/NC750X
Awatar użytkownika
Grzeno
Klubowicz
 
Posty: 1468
Rejestracja: 25 mar 2008, 09:32
Lokalizacja: Gdańsk (na blachach) GD ....
Motocykl: CHARLEJ CHININSON/Vstrom/VN900
Tel. kom.: 792550845
Płeć: mężczyzna
Wiek: 44

WWS II

Postautor: Luca dodano: 27 sie 2009, 13:05

Udało mi się w końcu zaglądnąć tutaj. Wyprawa rewelacja, widoki przepiękne, nic tylko pozazdrościć. :buttrock:
Chłopaki spisali się na medal ale prawdziwymi twardzielami to są dzielne plecaczki, które wytrzymały szmat drogi na tylnych siodełkach. :oklasky: :brawa: :oklasky: :brawa: :oklasky:
Fotki super,tylko czemu macie na nich takie kwaśne miny ? :rotfl: za dużo procentów a za mało jady :rotfl: (taki mały żarcik).
Jakiś opis wyprawy by się jeszcze przydał.
Nic tylko pozazdrościć takich wakacji :buttrock:

-- Czw Sie 27, 2009 12:16 pm --

dorplas pisze: forsa wydana to ok 2200 na dwie osoby już ze wszystkim (paliwko, żarło, kempingi, zakupy jeszcze te w Polsce, atrakcje itp) u nas sporo poszło na benzynkę ok 950 zł ale to w zależności od spalania danego moto

No to jestem w szoku, za 625 zł na osobę przeżyliście dwa tygodnie :wielkieoczy: Ja byłem z żoną kilka lat temu na tydzień w Chorwacji i poszło mi 2,5tyś PLN i to poza sezonem.
Nie wiem jak tego dokonaliście :wielkieoczy:

-- Wto Wrz 29, 2009 8:06 am --

Shipp miałeś fuksa z tą oponą, że to stało się na Słowacji a nie gdzieś w nocy w Czarnogórze :wrr:
Oponka była już dawno do wymiany i szczerze mówiąc byłem zdziwiony, że na takiej wybierasz się na wyprawę.
Awatar użytkownika
Luca
Klubowicz
 
Posty: 5109
Rejestracja: 25 mar 2008, 09:30
Lokalizacja: KIELCE okolice
Motocykl: Jinlun250*XVS*GL1500*HD
Płeć: mężczyzna

WWS II 2009 - opis wyprawy

Postautor: Shipp dodano: 28 wrz 2009, 23:57

Dzień pierwszy - niedziela
Po kilku miesiącach przygotowań nadszedł wreszcie ten dzień! Długo oczekiwany dzień wyjazdu na wyprawę inną niż wszystkie! Celem tegorocznej wyprawy miała być Czarnogóra i Chorwacja. Niby znane i oklepane miejsca letnich wypadów motocyklistów, lecz my postanowiliśmy zrobić małego hardkora, czyli zaplanowany brak planów i wszystko na tzw. żywioł, noclegi, wyżywienie itp.
Motocykl wyszykowany, bagaże spakowane, plecaczek gotów, więc w drogę! Umówionego dnia o ustalonej godzinie zjawiłem się w miejscu spotkania. W podróż jechało nas 6 osób w 3 motocykle, Yamaha Drag Star 1100, Yamaha XJ 600 i Keeway Cruiser 250. Dodatkowo od Pawłowic do Martina na Słowacji odprowadzało nas kilku motocyklistów z Forum Drag Stara, oczywiście na Dragach. Podróż przebiegała spokojnie, bez szczególnych przygód. Trasa wiodła przez Żywiec i Żylinę. W Martinie nasze drogi z Dragami rozeszły się. Jeszcze mała, szybka kawka w urokliwej knajpce motocyklowej i dalej jedziemy już sami.
Po wyjeździe z Martina i niedługiej, lajtowej jeździe pojawiły się Słowackie Tatry. Przepiękny widok! Słoneczna pogoda, bezchmurne niebo i winkle jak marzenie! W okolicach Bańskiej Bystrzycy spotkaliśmy dziesiątki motocyklistów pokonujących ostre winkle z zawrotną szybkością! Niestety, plecaczki skutecznie hamowały nasze jeździeckie zapędy, więc chcąc nie chcąc pokonywaliśmy wzniesienia turystycznym tempem podziwiając otaczające nas widoki.
Podróż przebiegała spokojnie i bez zakłóceń do granicy węgierskiej. Kilka kilometrów przed granicą poczułem nagle, że tył zaczął mi pływać! Pierwszą myślą, jaka zaświtała mi w głowie było: oby tylko nie pęknięty amortyzator! Byłoby po wycieczce! Na szczęście prędkość była niewielka, więc bez problemu zatrzymałem się. Szybkie oględziny i diagnoza – kapeć tylnego laczka! Ponieważ jechałem jako ostatni, współtowarzysze podróży zdążyli odjechać około 500m zanim zorientowali się, że zostałem z tyłu. Zatrzymali się przy przystanku autobusowym i dając mi znaki zachęcali abym dojechał do nich. Cwaniaki, zatrzymali się w cieniu myśląc, że zrobiłem sobie przerwę na małego dymka, tylko dlaczego w pełnym słońcu w taki upał?! Po dłuższej chwili Dorplas postanowił sprawdzić, co mnie zatrzymało.
Przetarta opona i dziura szerokości centymetra nie wróżyły nic dobrego. W okolicy żadnej większej miejscowości i szansy na szybki zakup nowej opony. W tym czasie mijało nas wielu motocyklistów, lecz skoro nie dawaliśmy im rozpaczliwych znaków o pomoc, machali do nas przyjaźnie i jechali w swoją stronę. Po około półgodzinie dumania co dalej, przejeżdżał obok nas jakiś enduras. Patrzył z zainteresowaniem na stojące motocykle z rozłożonymi bagażami. Nie minął kwadrans, kiedy ten sam enduras ponownie się pojawił z pytaniem, czy coś się stało i czy nie potrzebujemy pomocy? Tym życzliwym motocyklistą okazał się Słowak mieszkający w okolicy. Poinformował nas również, że pół kilometra dalej jest warsztat oponiarski i jeśli chcemy, sprawdzi czy mogą nam pomóc. Oczywiście z radością przyjęliśmy tę ofertę!
W międzyczasie wykonałem telefon do oczekującego nas, mojego starego, węgierskiego przyjaciela, Imre. Od tego momentu wydarzenia potoczyły się błyskawicznie! Życzliwy Słowak z żalem powiedział, że warsztat jest zamknięty z powodu, iż jest niedziela i jeśli poczekamy do poniedziałku na pewno nam pomogą. W chwilę po tym zjawił się Imre. Pojechaliśmy do pobliskiej miejscowości poszukać „noclegu” dla mojego Dragusia. Tutaj muszę zaznaczyć moje zdziwienie, kiedy okazało się, że Słowacy z pogranicza słowacko-węgierskiego doskonale mówią po węgiersku! Szybko odnaleźliśmy człowieka z warsztatu oponiarskiego i po krótkiej rozmowie zostawiłem motocykl na noc a sami udaliśmy się na Węgry do domku letniskowego Imre.
Granicę przekraczaliśmy w miejscowości Šahy a naszym celem była miejscowość Kismaros. Jest to małe miasteczko leżące u brzegu Dunaju, stanowiące bazę wypoczynkową mieszkańców Budapesztu posiadających tutaj swoje domki letniskowe. Wszystko położone na stoku wzniesienia skąd roztacza się przepiękny widok na okolicę.
Dom Imre również stał na wzgórzu, do którego prowadziła stroma ścieżka. Po całym dniu jazdy i wrażeń, kiedy zmęczenie zaczynało dawać się we znaki, podejście pod tę górkę stanowiło nie lada wyzwanie! Jednak niespodzianka czekająca na strudzonych wędrowców w pełni zrekompensowała poniesione trudy! Lodówka wprawiła nas w osłupienie, ale kiedy zajrzeliśmy do spiżarni nie mogliśmy uwierzyć własnym oczom! Ogromny wybór wszelkiego rodzaju napojów był imponujący! Poczuliśmy się jak dzieci w sklepie z zabawkami, którymi na dodatek można było bawić się bez żadnych ograniczeń! To był istny raj dla strudzonych motocyklistów! Tak więc po rozlokowaniu się w przytulnych pokoikach i rozpakowaniu bagaży przystąpiliśmy do długich, nocnych, polsko-węgierskich rozmów, które okazały się bardzo ciekawe. Imre doskonale mówi po angielsku i rosyjsku, jego żona Ania, pochodząca z Uzbekistanu jedynie po rosyjsku, my natomiast jako tako po angielsku i rosyjsku, tak więc w całym domu rozbrzmiewały środkowoeuropejskie języki wspomagane gestami, które w miarę ubywania złotego płynu stawały się coraz zbędniejsze. I tak w przyjemnej i miłej atmosferze upłynął nam pierwszy dzień podróży a spotkanie z Imre i jego rodziną pozwoliły zapomnieć o chwilowych problemach.
C.D.N.



Dzień drugi – poniedziałek
Już od rana jedyną myślą zaprzątającą moją głowę była opona do motocykla. Wcześnie tuż po śniadaniu udaliśmy się na poszukiwania. Po godzinie udało nam się znaleźć oponę używaną i niemal idealnym stanie. Kosztowała jedyne 40 € więc bez namysłu ją kupiłem. Po godzinie byliśmy już w warsztacie, w którym zostawiłem swojego Draga. Opona została a my, słysząc że wymiana zajmie około godziny, udaliśmy się do pobliskiego miasteczka.
Po godzinie, zgodnie z obietnicą, motocykl czekał w pełnej gotowości do jazdy a koszt wymiany wyniósł 10 €. Szczęśliwy jak nigdy wracałem na Węgry! Drogi równiutkie, asfalt suchy, piękna, słoneczna pogoda! Jechało się wyśmienicie, tym bardziej po wcześniejszej przygodzie wzrastał apetyt na kilometry.
Po powrocie trochę się leniwiliśmy, w ruch poszły browarki a dziewczyny zażywały słonecznych kąpieli. Wieczorkiem udaliśmy się nad Dunaj, odległy o około kilometr. Spodziewaliśmy się zastać jakąś plażę lub miejsce, w którym można chociaż pobrodzić w wodzie, a okazało się że trafiliśmy na drogę którą okoliczni hodowcy spędzają konie do rzeki. Smród był okropny a na domiar złego z przydrożnych kałuż błota wylatywały tysiące wyjątkowo jadowitych i łakomych komarów! Wracaliśmy niemal biegiem uciekając przed tymi krwiopijcami!
Resztę dnia i wieczór spędziliśmy racząc się złotym trunkiem przy ognisku. W niemałe osłupienie wprawił nas gospodarz, stawiając na stole pokaźnych rozmiarów kawałki słoniny. Nie mogliśmy uwierzyć, że można coś takiego jeść! Tajemnicę słoniny wyjaśnił nam sam gospodarz. Duże pajdy chleba należy posypać słodką papryką, posolić i przyprawić jak kto lubi a na to położyć plasterki cebuli. Następnie słoninę podgrzewa się w ognisku na patyku aż zacznie z niej kapać tłuszcz, którym polewa się wcześniej przygotowaną pajdę. Smakowało rewelacyjnie! Niestety, miły wieczór musieliśmy skrócić z powodu wyjazdu następnego dnia.
C.D.N.
Shipp
Forumowicz
 
Posty: 1345
Rejestracja: 25 mar 2008, 09:42
Motocykl: .

Poprzednia

Wróć do Imprezy motocyklowe

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości