Wektor 250 (Remi)
Kilka lat temu (2005r) niespodziewanie poczułem potrzebę powrotu do młodości (dość odległej !) i ponownego poczucia "wolności".

W związku z całkowitym brakiem gotówki postanowiłem kupić sobie jakiś używany motocykl. Troszkę znam się na mechanice, więc nie bałem się takiej decyzji. Zacząłem przeglądać pisma z ogłoszeniami i wtedy natknąłem się na nformację o chińskich motocyklach. W porównaniu do nawet używanych Japońców ceny były bardzo atrakcyjne. Wykonałem kilka telefonów i coraz bardziej utwierdzałem się w przekonaniu, że to może być dobry zakup. W Olsztynie, w którym mieszkam nie było niestety przedstawiciela żadnego importera tych sprzętów. Ale od czego jest Internet!
remi3
remi1
W końcu znalazłem ok. 120 km od Olsztyna (w Piszu) to czego szukałem. Nie mówiąc nic nikomu, a zwłaszcza małżonce, wsiadłem do busa i pojechałem do Pisza. A tam zobaczyłem coś co mnie wtedy ZACHWYCIŁO!. Był to Wektor 250 czyli Jinlun 250-5. Jaki on wydał mi się piękny. Byłem "ugotowany". Ale forsy nadal nie miałem. Co robić?. Telefon do ręki i się zaczęło. A to od tego parę stówek, a to od innego więcej, wypieki na twarzy i w końcu po kilku godzinach intensywnych "negocjacji" : mam kasę! Niestety musiałem się przyznać żonie (oczywiście telefonicznie) o swoich niecnych zamiarach i roztoczyć przed nią perspektywę wspólnych, wspaniałych wypraw w cudowne zakątki naszego regionu. Jej reakcją było długie...  milczenie, a w końcu: rób jak chcesz, ale ja na "to" nie wsiądę!
Trochę formalności w sklepie i już byłem najszczęśliwszym posiadaczem wspaniałego rumaka. Motor na busa i do domu. Tam cała rodzinka oniemiała z zachwytu. Jaki "błyszczący", jaki "bojowy". Byłem dumny jak bym kupił Harleya. Pierwsze przejażdżki troszeczkę mi ten nastrój euforii popsuły. Jednak ta "moc" z tych 233c cm nie powalała na kolana. Ale jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma. W moim przypadku trafiłem na egzemplarz dobrze poskręcany i przygotowany do jazdy.
Nic w nim nie odpadało, nie odkręcało w czasie jazdy. Palił na "dotyk". I tak jest do dzisiaj. W jakiś czas potem odnalazłem na forom motocyklistów stronę poświęconą chińskim motocyklom i śledzę ją od tej pory regularnie. Zgodnie z sugestiami kolegów zmieniłem tylną zębatkę na mniejszą o jeden ząbek, ale czy ta zmiana wpłynęła na osiągi motocykla to bym nie powiedział. Pokombinuję chyba jeszcze z przednią zębatką. Wywaliłem całkowicie wskaźnik
poziomu paliwa (był nie dokładny i jego wskazania były bez sensu) a w to miejsce wstawiłem duży analogowy zegarek.
remi2
remi4 Wg mnie wygląda dużo lepiej niż rysunek chińskiej dżonki. Oczywiście rozwierciłem mocno i częściowo "wybebeszyłem" tłumiki co nieco wpłynęło na wydawane dźwięki, ale i tak przy dużych obrotach, których nie da się uniknąć by poruszać się z sensowną prędkością, przypomina to niestety kosiarkę. Już się jednak do tego przyzwyczaiłem i jazda Jinlunkiem sprawia mi dużą radochę. Nawet "zmusiłem" żonkę, by złamała swoje obawy i wsiadła ze mną na rumaka! Nie była tym zachwycona, ale i nie powiedziała, że "nigdy więcej" Jedyną naprawdę denerwującą sprawą są rozkręcające się zameczki przy plastikowych sakwach (typu spłuczka). Trzeba to będzie poprawić zgodnie z sugestiami forumowiczów. Niestety nie mam zbyt wiele czasu, by cieszyć się z jazdy codziennie (bardzo wiele obowiązków i innych zainteresowań) i do dzisiaj mam przejechane zaledwie (aż wstyd się przyznać !) tylko 3500 km.

Te wakacje mam jednak zamiar ukierunkować na poprawienie wyniku. Końcowy wniosek: Jinlunem da się pojeździć i nie ma takiej opcji by z trasy wrócić "na pych" , jak to mi się drzewiej zdarzało gdy byłem posiadaczem np. Junaka.

Remi

 
Copyright © Klub Chińskich Motocykli - 2010 (design Agnes
)