Jakoś miesiąc temu urwała mi się linka gazu, choć ją raz już ją wymieniałem przy przebiegu 9 831 km
Klik jak widać nie wytrzymała dużo więcej bo teraz padła przy przebiegu 21 450 km więc decyzja zapadła, zmieniam rollgaz na taki który ma dwie linki, ponieważ 2 razy linki przetarły się w tym samym miejscu, poza tym przepustnica jest przystosowana do podwójnego zestawu. Akurat na Allegro udało mi się wyrwać rollgaz Domino ze zwrotu za mniejsze pół ceny więc kupiłem odrazu, teraz zostało tylko pokombinować jak to wszystko połączyć w kupę
Na szczęście w czeluściach miałem jeszcze schowaną starą urwaną linkę więc czemu by z tych dwóch urwanych linek nie zrobić prototypu do nowego rollgazu? Zamontowałem wszystko na miejscu obciąłem sobie na wymiar i przyspawałem TIGiem na końcu nakrętkę M3 tak żeby mi weszła w oczko rollgazu. Patent się sprawdził bo wszystko śmiga choć całkowita długość obu linek mogła by być większa bo są dość napięte ale jak na prototyp to jest dobrze, jak to zda egzamin to ktoś mi dorobi nowe według wzoru i powinno być lepiej jak fabryka, choć według mnie nawet teraz by się nikt nie poznał że coś tu jest kombinowane haha. Jako że do całej operacji trzeba było zdjąć zbiornik i plastiki to uznałem że to jest dobry pomysł aby sprawdzić luzy zaworowe, stan świecy i popatrzeć jak wyglądają kostki elektryczne bo wiadomo że sprzęt nie ma lekko a woda i elektronika się nie lubią a ostatnio miałem problemy z pracą silnika po myciu lub po jeździe w deszczu. Jakie było moje zdziwienie jak fajka wyszła z głowicy bez żadnego oporu, a okazało się że odkręciła się nakrętka na górze świecy i została ona w fajce, zakręciłem ją na klej do gwintów i przeczyściłem papierkiem ściernym dla lepszego styku, minimalnie też podgiąłem blaszki w fajce żeby siedziała ciaśniej, sama świeca wygląda ok, ale raczej na irydowej nie będzie widać zużycia, kolor raczej książkowy, lecimy dalej. Ściągam pokrywę zaworową, wszystko wygląda ładnie, jest czystko, wałki i szklanki nie wykazują zużycia, zabieram się do pomiaru luzu, i niestety ale wygląda że pasowałoby się zainteresować regulacją luzu zaworowego bo 1 wydech i 1 ssący nie trzymają zalecanego luzu, najbardziej martwi mnie jeden ssący który ma luz 0,38 a zalecany jest 0,15/0,20
Reszta luzów na foto poniżej, regulacja luzów jest tu utrudniona bo trzeba rozpiąć rozrząd i wyjąć wałki a później dobrać odpowiednie szklanki więc robota jest pracochłonna i wymaga precyzji, ale trzeba będzie to ogarnąć. Na koniec przegląd elektryki, rozpinam wszystkie kostki, w niektórych jest lekki zielony nalot, naprawdę nic specjalnego ale to co było w kostce od przepustnicy/ECU mnie przeraziło, dzięki bogu piny są całe (wyglądają jakby były złote/pozłacane) i po oczyszczeniu nie było widać żadnego uszczerbku więc nie jest tak tragicznie jak mi się wydawało. Kość od modułu ABS stan perfekcyjny, ale jak przeglądać to już wszystko. Na szczęście mam patent jak w dużym stopniu zabezpieczyć takie kostki który testuję już dłuższą chwilę i póki co mi się sprawdza więc zastosowałem go też tutaj. Pożyjemy zobaczymy. Oczywiście poprawiłem po fabryce wiązkę według własnego widzimisię (chyba zboczenie zawodowe xD) no i składam wszystko. Zaskoczyło mnie tez że zabezpieczenie przewodu paliwowego odbezpiecza się samoczynnie (jak widać wada fabryczna bo jeszcze tego nie rozpinałem także to było dziewicze) ale trytytka załatwia sprawę. Co prawda żeby zdjąć przewód paliwowy trzeba jeszcze nacisnąć jednocześnie dwie zapadki ale jak jest jeszcze ta dodatkowa żółta blokada to nie zaszkodzi żeby spełniała swoje zadanie. Wstępnie wszystko złożone, chcę odpalić i lipa, kręce a tu nie chce zagadać. Pytanie co się stało? Uszkodziłem wiązkę? Nie wpiąłem jakiejś wtyczki? Może ECU padło po czyszczeniu gniazda ze śniedzi? Wykręcam świecę, w cylindrze mokro, więc paliwo jest, sprawdzam iskrę, jest. Konsternacja i złe myśli że ECU padło, lecę po kompa żeby sprawdzić czy mam komunikację, komunikacja jest, błędów brak. Czyszczę świecę, przedmuchuję cylinder sprężonym powietrzem żeby pozbyć się paliwa, składam tak żeby można było tylko odpalić i próbuję dalej. Nic z tego, nie odpali. No nic wyciągam wtrysk, może coś mi wpadło i leje, zobaczmy. Wtrysk pyli dobrze ale jak już go mam to czyszczę go zmywaczem i powietrzem w obie strony, składam, próba, dalej nic. Kręce silnikiem bez świecy i słyszę przeskok iskry ale nie mam włożonej świecy do fajki, patrzę i bingo fajka ma przebicie. Po wygięciu fajki było pęknięcie które dopiero można było zobaczyć bo w naturalnej pozycji nie było widoczne, na ratunek przychodzi Victor Reinz i taśma izolacyjna. Lepię pęknięcie i bingo, Aprilka zagadała, sukces, ale na postoju świeci ABS i check engine (ABS ma migać, po rozpędzeniu powyżej 5km/h ma zgasnąć, taka autodiagnostyka systemu) Podpinam kompa, problem z wydajnością CAN, test drogowy wykazuje brak działania ABS i brak prędkości na wyświetlaczu. Dobieram się do kości pompy ABSu i okazuje się że jej nie zatrzasnąłem do końca. Problem ustępuje błąd daje się wykasować, ale zostaje problem z sondą (który występuje sporadycznie już dłuższy czas) Przeczuwam że raczej sonda już umiera bo czasami nie podaje wykresu z tego co zauważyłem na kompie ale spróbuję ją kiedyś wykręcić i wyczyścić, może to ją uzdrowi jak nie to trzeba będzie kupić nową. Koniec końców udało mi się to wszystko poskładać w sobotę przed północą tak żeby się dzisiaj przejechać i stestować modyfikację rollgazu. Mod oceniam bardzo pozytywnie, pod ręką czuć że ma się lepszą kontrolę nad manetą choć kręci się z oporem, no ale to jednak dwie linki. 70 km zaliczone, ale błąd sondy nie ustępuje, co prawda to nie wpływa na komfort jazdy ani na moc, wszystko chodzi normalnie ale trzeba będzie się tym zająć. Poniżej relacja foto, co prawda okrojona ale coś tam jest
No i nie patrzcie na grip gazu, rozwarstwił przy ściąganiu ale to już ogarnę na spokojnie, zmienię sobie na nowe