.Nadzieja matką głupich
Przez poprzedni okres zimowy trzeba było „ Ozzyego” ubrać i wyposażyć. Na pierwszy rzut poszedł zakup szyby, bo bez tego łeb urywa już przy prędkości 100km/h, a i przy mniejszych też jest mało komfortowo.
Szyba, jak inne dodatki uwidocznione na fotkach są nieco oblepione muchami , bo przed nagłym ochłodzeniem nie zdążyłam motocykla umyć.

Zaraz potem został zakupiony bagażnik, kufer, lusterka , stelaże po sakwy , sakwy oczywiście. No i ozdoba na lampę przednią ( a jakże ), a także kierunkowskazy, bo te oryginalne przypominały rozdeptane krowie placki..
No i została wymieniona stopka boczna. Ta która była pierwotnie , stawiała motocykl prawie do pionu i nie było mowy o zaparkowaniu po jakimkolwiek nachyleniem.
Wszystkie dodatki : bagażnik, stelaże pod sakwy, stopka boczna idealnie pasowały od Virago 535. Raz w życiu obyło się bez przeróbek i zamawianiu indywidualnym.
Zamówiłam też ramkę tablicy rejestracyjnej pod motywy motocykla.






Został tez zakupiony gmol. Tu okazało się, że bez przeróbki niestety się nie obejdzie, bo „ bzda stupaczki „ ( za cholerę nie wiem, jak to jest po polsku ) z prawej strony motocykla, niestety jest źle odlana i uchwyt gmola nie sięga do otworu mocującego. Tu trochę wtopiłam, bo zamówiłam drugą tę część , ale niestety, była dokładnie tak samo odlana, jak pierwsza.
Więc poleciałam do znajomego od nierdzewki. Na miejscu chłopak mi przedłużył uchwyt mocujący ( śladu po tej operacji nie widać ) i na miejscu ślicznie zamontował gmolika.
Nie powiem, wygodne to jest, szczególnie jak się jedzie w długą trasę, bo można sobie nogi wyprostować, że o bezpieczeństwie nie wspomnę. A że zamówiłam porządnego gmola, z firmy znanej i polecanej, mam tę pewność, że nie połamie się przy pierwszym lepszym położeniu motocykla

Rzecz jasna , został również wymieniony wkład lampy przedniej, żeby można normalną żarówkę tak włożyć bez obaw, że się stopi wkład.
Już w październiku, zanim motocykl został schowany na zimowy sen, okazało się, że coś mi gaśnie przy np. dojeżdżaniu do świateł, albo ronda. No to odwiedziłam mechanika. Co się naszukał i nagrzebał, to jego. W końcu doszedł do wniosku, że winę ponosi zaworek iglicowy. Oczywiście od Virago nie pasował
No i się okazało!!!!! Na dwóch zaworach przerwy żadnej nie było, na dwóch następnych za mała. Przy okazji wyszło na jaw, że olej w kardanie trzeba zmienić , bo to co leją chińczycy nadaje się do niczego. Szkoda, że foty tego zlanego nie zrobiłam. Wyglądał jak śliczna metaliczna ciemnosrebrna farba. Przy okazji p. Mirek wymienił olej w silniku na pełen syntetyk bo , jak stwierdził, do gorszego materiału leje się lepszy olej. Faktycznie, biegi wchodzą dużo bardziej gładko. No i przestał mi motocykl gasnąć.
Przytuliłam się więc do tego mechanika i już przy nim zostanę, bo zna się chłopak na rzeczy.
Przez cały tegoroczny sezon zrobiłam przeszło 14 tyś km . W tym czasie okazało się, że sakwy są ciut przyduże i ocierają o śruby znajdujące się przy amortyzatorach. Z czasem porobiły się dziury. Dobrze, że szkoda mi ich nie będzie zbytnio, bo tanie były. Sakwy więc są do wymiany. Pękł też przedni błotnik od drgań i naszych cudownie pięknych dziurawych dróg. Został poklejony poxipolem , albo czymś podobnym i też trzeba go zmienić. Ale już wiem, że w nowym trzeba będzie rozwiercić większe otwory mocujące i dać gumowe podkładki, żeby sytuacja się nie powtórzyła.

Uwalił się też spinacz przy cewce i spowodował przegrzanie wydechu, który kolorki zmienił, ale z tym uporałam się przy pomocy pasty polerskiej i polerki.
Od wagi bagażnika ( który sam z siebie stanowi spory ciężar ) i kufra skórzanego z czasem pękły relingi przy siedzeniu. No cóż, trzeba było je pospawać dodając wzmocnienia. Relingi też są do wymiany, chociaż te pospawane trzymają się dobrze, ale już niestety urodą nie grzeszą. Muszę tylko pomyśleć jak wzmocnić te nowe, żeby chromów nie zniszczyć. Póki co spawu nie widać, bo zasłaniają je uchwyty sakw.
Wywiało mi też na ekspresówce pokrętło od resetowania podlicznika. Trudno się mówi. Nie robiłam tego do tej pory, bo też szkoda mi było czasu na takie detale. Po to jest zima, żeby się bawić z duperelami.
Więcej grzechów nie znalazłam w tym moim motorku.
Jeździ się nim bardzo przyjemnie. Prędkości rozwija dużo większe niż Zippek. Po tych naszych drogach możliwe jest to na autostradach i drogach ekspresowych oraz nielicznych innych. Po najzwyklejszych drogach najbardziej lubię te 100-120km/h, co osiągam bez żadnego wysiłku. Ale…. Szczerze przyznam się bez bicia, że częsta jazda w grupie, gdzie prędkość spada radykalnie, już mnie na dłuższą metę męczy. Szczególnie na drogach szybkiego ruchu, gdzie spokojnie można śmigać te 130-140 km/h , a w grupie już niestety 100-110km/h przy dobrych układach , a nawet i to nie zawsze
.W zakręty Darker wchodzi bardzo dobrze i lepiej się składa niż Roadstar .
No, ale gumy będę na 100% wymieniać, bo te chińskie może i mało się ścierają, ale i małą przyczepność mają na mokrym. Nie będę ryzykować.
W okresie letnim, nawet teraz , motocykl odpala bez ssania. Akurat się rozgrzeje, kiedy się ubieram, bo odcięcia zapłonu nie ma, jak „chodzi „ na stopce. Pewnie zainteresuje niektórych spalanie . No więc przy moim stylu jazdy nie zszedł mi niżej 4,2l/100km. , a na autostradzie palił 4,8l/100km. , ale to przy prędkości 150km/h.
W zimie planuję też zakup nowych sakw, skórzanych, co by stanowiły pedant z kufrem. Będą nieco krótsze od Iron Horsów , żeby dziur nie porobić.
A że koron po zakupie moto zostało mi sporo, zakupiłam drugi bak i na wiosnę sobie zmienię, bo dałam do lakiernika, żeby mi aerograf zrobił. Wzór żadne tam cudo, ani nie wiadomo co, ale pasuje do całości i mnie się podoba.


Tych defektów nie było aż tak wiele, jak na „chińczyka” , więc generalnie jestem zadowolona z nabytku. Na 100% jeszcze jeden sezon nim przejeżdżę. No bo pozbywać się takiego cuda po roku???.....

Poza tym lubię ten mój motocykl, co tu dużo szklić

Teraz leczę się po spacerowaniu w mrozie o samej koszuli na plecach, spoconych po weselnych harcach, ale moglibyśmy się karnąć dawnym zwyczajem w niskich temp. po okolicy 