"Już od dłuższego czasu planowaliśmy na forum KCM jakieś spotkanie bezpośrednio z ludzi z tego forum, żeby sie poznać, zaprzyjaźnić i wymienić poglądy nt. naszych motocykli.
Umówiliśmy się z Lucą i chłopakami na forum KCM, że jak będzie ładna pogoda to spotkamy sie wszyscy na 2-3 maja w Borkach. Ponieważ kemping w Borkach miał wszystkie domki juz zarezerwowane zaproponawałem ludziom, którzy mają dalej i jadą z pólnocy kraju przez Warszawę, żeby przenocowali u mnie a potem wspólnie pojedziemy do Borek. Niestety pogoda 2-go maja pokrzyżowała plany i nikt do mnie nie przyjechał. Natomiast 3-go maja rozpogodziło się na tyle że z kolegami którzy mieli bliżej (Nocek, Luca, Luk@) umówiliśmy się na 12 (w południe) na miejscu w Borkach. Ja jadąc z Warszawy cały czas katowicką miałem śliczną wiosenną pogodę i suchy czysty asfalt pod kołami motocykla tak, że droga wyglądała wyśmienicie i jelonek rączo zbierał się w trasie. Po przyjeździe na miejsce około 12:00 zadzwonił do mnie Luca że oni (Nocek i Luca) już są i pija właśnie kawę przy tamie (jezioro Sulejowskie). Stwierdziłem, że poczekam na nich na kempingu w Borkach a potem opracujemy dalszy plan działania.
Czekając na kolegów wygrzewałem się na pięknym słoneczku. Zbliżające się motocykle rozpoznałem po charakterystycznym dla rozwierconych tłumikach dźwieku. Po krótkim przywitaniu motocykle zostawiliśmy na kempingu a sami poszliśmy przez las w stronę jeziora Sulejowskiego.
Musieliśmy komicznie wyglądac w tych skórach i skafandrach jak wszyscy dookoła byli porozbierani i opalali się na plaży. Postaliśmy tak trochę i porobiliśmy trochę zdjęć po czym stwierdziliśmy że pora jest słuszna na zjedzenie co nieco a ponieważ niedaleko kempingu jest dość przyjemna pizzeria nasze kroki skierowaliśmy w tym właśnie kierunku. Po drodze Luca stwierdził że szkoda że przyjechało nas tak mało - jak się za chwilę okazało dołączył do nas Luk@ z bardzo sympatycznym plecaczkiem. Teraz już w piątke ruszyliśmy okupować okoliczny bar... Po dość obfitym obiadku ruszyliśmy zwiedzać okoliczne atrakcje: jadąc w stronę Borek zauważyłem skały piaskowe?
z wydrożonymi jaskiniami a ponieważ nie było to daleko to pierwszy postój urządziliśmy w tamtym miejscu. Całkiem ciekawie wyglądały rzeźbione przez naturę skały jak również groty do których można było zajrzeć ale nie za bardzo wejść - niestety zaśmiecone przez "turystów". Po wejściu na górę i rozejrzeniu się po okolicy stwierdziliśmy że trzeba pojechac do tzw "niebieskich źródeł" a następnie do bunkrów poniemieckich w których kursowały pociągu dostarczające broń, amunicję i pewnie żywność do Niemców podczas II Wojny Światowej. O drogę zapytaliśmy lokalną młodzież zafascynowaną naszymi motocyklami, która chętnie powiedziała nam jak tam dojechać. Po przyjechaniu na parking w pobliżu "Niebieskich źródeł" wzbudziliśmy niemałą sensację jak na tak mały konwój w dodatku na chińskim sprzęcie. Panowie z parkingu wskazali nam dogodne miejsce do zaparkowania naszych maszyn i zaproponowali nawet że nam kasków przypilnują żebyśmy ich
niepotrzebnie nie dźwigali. Pomimo całej sympatii nie skorzystaliśmy z tej oferty. Ruszyliśmy przez park na zwidzanie tych osławionych źródeł. Okazało
się że są to wydobywające się z dna jeziorka substancje, które tworzyły takie właśnie niebiesko zielonkawe plamy, jednak nie dowiedzieliśmy się ani co to jest ani jakie ma pochodzenie. Z "niebieskich źródeł" udaliśmy się do kolejnej lokalnej atrakcji - bunkrów poniemieckich w Konewce. Tam też wzbudziliśmy małą sensację bo nie codzień przyjeżdza tam taka grupa motocyklistów. Przed bunkrami byli motocykliści na swoich "ruskach" ubrani w mundury armi sowieckiej i niemieckiej, którzy za drobną opłatą wozili ludzi/młodzież dookoła tych bunkrów. Z jednym szybko się zaprzyjaźniliśmy i rozmawialiśmy o motocyklach i różnych rzeczach z tym związanych. Teren tych bunkrów jest prywatny i za wstęp trzeba zapłacić 5PLN od osoby - nie udało się kasjera przekonać, że jesteśmy zorganizowaną grupą studentów :-).
Sam bunkier robi dość duże wrażenie - w końcu tam musiały dojeźdzać pociągi - z zewnątrz jest on porośnięty mchem i praktycznie z powietrza nie widoczny. W połowie tego tunelu znajduje się otwierana klapa i drabina po której schodzi sie korytarzem do innego tzw "technicznego bunkra" i stamdąd wychodzi się na las. Po powrocie do wejścia głównego bunkra pogadaliśmy jeszcze trochę z właścicielem "Kaśki" i ruszyliśmy w powrotną drogę. Lucy szczególnie zależało na szybkim powrocie ze względu na żonę jak również na fakt że w głównej żarówce przepaliły mu się światła mijania i jechał na drogowych ale na szczęście tej samej mocy co mijania - nie były one oślepiające. Przy jednej z główniejszych dróg rozdzieliśmy się na dwie grupy: Nocek z Lucą pojechali na południe a ja z Luk@ i Marzeną na północ.
Na poziomie Tomaszowa Mazowieckiego Luk@ z plecaczkiem odbił na Łódź a jak ruszyłem w stronę Katowickiej do Warszawy. Droga była tak samo dobra jak rano i jechało się bardzo przyjemnie - w domu byłem przed siódmą wieczór.
|
Muszę stwierdzić, że ten dzień był wyjątkowo udany: nie dość że mieliśmy słoneczną pogodę to jednocześnie udało nam się spotkać osobiście i razem zwiedzić dość ciekawe miejsca w okolicy. Już nie moge doczekać się na kolejne takie spotkanie - mam nadzieję w wiekszym gronie". |
CJT7
|